Szczeliniec Wielki z Psem – Góry Stołowe – Nocleg
Szczeliniec Wielki z Psem
Z racji, że nasz pobyt w górach był krótki, a grafik rzeczy napięty, pierwszy dzień padł na Szczeliniec Wielki. Po 12 ruszyliśmy w drogę, i pod wejściem napotkaliśmy gromadkę turystów 🙂 Ale co się dziwić niedziela, godzina 12 wszyscy wtedy ruszają 😛 Generalnie polecam wejścia z psem w godzinach porannych, no, ale że my czas mieliśmy ograniczony to trzeba było przeboleć.
Generalnie trasę podzieliłabym na dwa etapy, pierwszy to wchodzenie po schodkach kamienistych ) (podobno było ich 700) aż do schroniska, gdzie duża większość osób była już zmęczona na tyle, że wracała z powrotem. Druga część wycieczki zaczynała się za schroniskiem, gdzie czekała na nas kasa biletowa – wejście bilet normalny 10 zł , pies bezpłatnie na smyczy. Miejsce warte zapłacenia i zobaczenia bez dwóch zdań, lecz ze względu na wygodę i komfort spacerowania z psem polecam godziny poranne 🙂 Nie powiem jak się troszkę męczyłam na tej wycieczce. Najgorsze były schodki, tak schodki też tutaj spotkacie w górę i w dół 😛 deskowane, metalowe i z kamienia. Musiałam dużo hamować, moje kolana już wołały o pomstę do nieba, pieski chciały iść na dół/do góry, a średnio się dało bo ruch był mocno ograniczony. Jasne, jest to do przeżycia 😛 Ale warto o tym wspomnieć 😉 Dodatkowo od połowy drogi po głowie ciągle odbijały mi się krzyki dzieci, i to naprawdę nie rozmowy i zachwycanie, tylko krzyki i marudzenie ‘nuuuudno’.. + ciągłe pytania czy mogą pogłaskać pieseczki. Więc czym bardziej rano, tym większy spokój! 🙂 Hmm.. z rzeczy, które mogą sprawić trudność psom to śliskie kamienie, w niektórych miejscach suche ale i tak stosunkowo śliskie dla psów, w niektórych dodatkowo mokre więc trzeba uważać. Niektóre miejsca są również bardzo wąskie, a że Acco i Navi chodzą koło siebie, to czasem miały zdziwko, że się zaklinowały 😀 Generalnie taki jeden border spokojnie przez szczeliny się mieścił 😉 Ja z plecakiem już czasem kombinowałam, choć wydaje mi się, że jestem w miarę postury normalnym człowieczkiem 😀 Zastanawiałam się tylko, jak niektóre większe lub dużo większe osoby ode mnie przedostały się przez te dziury 😀
Trasa generalnie była oznakowana tak, że nie szło się zgubić, cały czas praktycznie szło się przez drogę wydzieloną deseczkami. Po drodze można było podziwiać piękne formacje skalne, takie które zapamiętacie długi czas i takie które w ogóle nie skojarzycie 😛 Bo np. goryla czy kokoszkę to raczej poznają wszyscy, ale czasem porównania były takie, że choćbym stała tam godzinę to nie widziałam danego podobieństwa 😀 Miejscem gdzie najbardziej się natrudziliśmy było Piekiełko, czyli długa około 100 metrowa szczelina skalna, głęboka na 20m. Najpierw zejście z wszystkimi ludźmi, a potem wejście z powrotem na górę.
Sama trasa zajęła około 3 km, więc bardzo niedużo, czuliśmy trochę niedosyt więc postanowiliśmy ruszyć jeszcze niebieskim szlakiem na Wodospad Pośny, wędrówki jednak nie zakończyliśmy na Wodospadzie, stwierdziliśmy że upał daje popalić, a chmury nad nami coraz bardziej zwiastują, że przepowiednie pogodynki mogą się sprawdzić i zawróciliśmy. W późniejszym rezultacie okazało się, że byliśmy od tego miejsca jakieś 5 minut drogi do celu 🙂 Ale na wodospad podjechaliśmy w inny dzień przejazdem, obok jest parking leśny, gdzie dojście i zejście do auta zajmuje jakieś 10 minut 😛 Przez upały ledwo co leciała woda 🙂 Miejsce dobre do „zaliczenia” przy okazji, nie polecamy jako jeden z punktów głównych wyprawy 😉
Nasza wycieczka w ten dzień zajęła ponad 8,5 km, po wyznaczeniu na https://mapa-turystyczna.pl/ trasa zajmuje około 6 km. Różnicę znajdziecie na naszym kilkukrotnym przemierzaniu „rynku” i rozmyślaniu co możemy zjeść dobrego 😀 a także na drobnym schodzeniu ze szlaku, gdzie na mapa-turystyczna nie pociągniecie już przeliczania kilometrowego 🙂
Wyprawa na Szczeliniec Wielki jest warta uwagi, ale z psem polecam w godzinach porannych 🙂 Ze względu na krótki dystans polecamy również dobranie sobie jakiegoś szlaku z okolicy na uzupełnienie wycieczki 🙂
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Nocleg Karłów
Góry Stołowe i dzień pierwszy naszej wyprawy 🙂 Zakwaterowanie w Zajeździe Calsberg (https://carlsbergpolska.pl/) mieliśmy dopiero od godziny 14, ale i tak z domu wyjechaliśmy wcześniej z zamysłem, że po prostu auto z rzeczami zostawimy na parkingu. Na miejsce dotarliśmy około 12, po czterogodzinnej drodze samochodem. Na miejscu okazało się, że nasz pokój jest już przygotowany więc mogliśmy wnieść swoje rzeczy.
Pokoik wyremontowany, aczkolwiek często rzecz którą dotknąłeś zostawała w ręce 😛 Np. klamka od okna albo drzwi od szuflady 😀 Trzeba było uważać 😛 Pokój dostaliśmy najbliżej wyjścia, więc duży plus i ułatwienie dla ludzi takich jak my z psami 🙂 Z okna mieliśmy widok na parking koło domu, a także po wychyleniu się na Szczeliniec 🙂 Gdzieś na górze był również aneks kuchenny, ale w sumie nie potrzebowaliśmy go do szczęścia, bo w naszym pokoju była malutka lodówka, a w szafkach pełen zestaw sztućców, talerzy i szklanek + czajnik. Za osobę płatne 50 zł doba, za psa 20 zł cały pobyt. W kwestii psów lepiej jednak się upewniać czy Was przyjmą, ponieważ ja dostałam pytanie czy pieski są malutkie 😉 W zajeździe jest bezpłatne wifi, które dobrze że śmiga, bo Wasz internet w telefonie nie ma racji bytu, tak samo jak zasięg by gdziekolwiek zadzwonić 😀 Macie też możliwość zjedzenia obiadu czy śniadania na miejscu. Generalnie Karłów i ten zajazd to świetne miejsce wypadowe do wszystkich wycieczek po okolicznych Górach Stołowych, czy z zamiarem wyruszania na nogach od noclegu, czy też podjeżdżania na parkingi leśne.
Sklepik znajdziecie w Karłowie tylko jeden, malutki, budynek obok zajazdu. Godziny otwarcia są wywieszone na drzwiach, ale często tam Panie się jeszcze kręciły i my kupiliśmy jeszcze godzinę po zamknięciu herbatę 😛 Żeby zjeść macie do wyboru Calsberg menu w stylu domowych obiadów, kotlet z frytkami i surówkami do najedzenia za 21 zł, lub w „rynku” kilka miejsc, idąc w stronę Szczelińca pierwsze zejście po prawej stronie oferowali dania na wagę – nie byliśmy -, potem kolejny budynek po prawej gdzie podawały starsze Panie zjedliśmy kiełbaski z grilla za 9 złociszków, był tam też pstrąg, kotlet, pierogi i zupy. Kolejne miejsce po prawej stronie budka gdzie zjecie fast foody typu kebab i pizza, jedliśmy pizzę i była w miarę ok 🙂 i na samym końcu po lewej stronie, różne różności ale smażone na głębokim tłuszczu, tam pokusiłam się na pstrąga (28zł), widok był okropny 😉 ale po ściągnięciu tej ohydnej skóry z tłuszczu środek na szczęście się uratował 🙂 Większe zakupy robiliśmy w miejscowości Radków, w sklepie Dino 🙂
Miejsce na wybieganie psiurków i siku też się znalazło, jako że cały wypad chodziły na smyczach to ich poranne wyjścia na siku były boskie 😀 Acco uwielbia tarzać się w trawie, więc tylko po odpięciu karabińczyka było “gruch na ziemię 😀 W każdym razie jeśli wyszło się podwórkowym parkingiem z tyłu domu po schodach, to wychodziło się na wielką polanę, która mniej więcej od godz. 9 przeobrażała się w płatny parking 😛 Rano nie było tam żywej duszy, chyba, że jakiś kamper został na noc 🙂 Wieczorkiem na ostatnie wyjście samochodów też było brak 😉 Alternatywą dla tego było wyjście z domu od przodu, przejście przez ulicę i wychodziło się na polną drogę (była malutka tabliczka z ludkiem i kijkami), ale miejsce wyczaiłam w ostatni wieczór więc mało co z tego skorzystaliśmy, a było ewidentnie lepsze i spokojniejsze 😉